Edycja kolekcjonerska, nie zawsze warta swojej ceny

Edycja kolekcjonerska, nie zawsze warta swojej ceny

Jakiś czas temu pisałem wam o tym, jak dobrze jest móc kupić sobie edycję kolekcjonerską naszej ulubionej gry. Jednakże ostatnimi czasy zacząłem bardziej interesować się tym tematem i okazuje się, że coraz trudniej pod nazwą „edycja kolekcjonerska” znaleźć coś, co na prawdę będzie ekskluzywnym wydaniem, a przede wszystkim, wartym swojej ceny. Daleko nie trzeba szukać. Oto w chwili pisania tego posta, zbliża się dużymi krokami, reklamowana gdzie tylko się da, premiera Dragon Age 3: Inkwizycja. Nie ukrywam, sam też padłem ofiarą hype’u budowanego wokół tej gry, a co za tym idzie, byłem święcie przekonany o tym, że kupię sobie tą grę właśnie w wydaniu kolekcjonerskim.
Wchodzę więc na stronę producenta, napalony na to, co tam zastanę ale to, co ukazuje się moim oczom, powoduje opadnięcie nie tylko szczęki… Zobaczcie sami:

14.07.14 dragon age inkwizycja edycja kolekcjonerska

Taki oto pakiecik kosztuje bagatela 500 zł! I wszystko byłoby spoko gdyby nie fakt, że w tym zestawie nie ma kompletnie NIC interesującego/przydatnego, a przede wszystkim wartego tyle kasy. Większość elementów zostanie wyjęta z pudełka tylko po to, żeby je obejrzeć i wrzucić tam z powrotem. Żadnej dużej figurki, koszulki, czy czegoś faktycznie ekskluzywnego, co byłoby warte taką ilość pieniędzy. Chyba, że figurki są zrobione z kości słoniowej, wytrychy ze stali chirurgicznej, notes obciągnięty skórą, a pudło wyłożone aksamitem, a jeśli nawet, to co z tego… Ale to nie jedyny taki przypadek, oto przed wami kolejna „wypasiona” kolekcjonerka.

14.07.14 Sniper Elite 3 edycja limitowana edycja kolekcjonerska

Tym razem, też w kwocie około 500zł, mamy grę Sniper Elite 3 Limited Edition, która od edycji premium różni się głównie tym, że dodatkowo dostajemy jeszcze numerowane, blaszane pudełko, kilkanaście bezużytecznych pocztówek, w tym jedną z autografem pracownika studia Rebellion, karty do gry i w końcu coś przydatnego – koszulkę. Tylko czy bycie jednym z 1000 osób, które wejdą w posiadanie tej edycji jest warte prawie 400 zł różnicy w cenie? Dla mnie, zdecydowanie nie. To już kompletny odjazd dla fanatyków. Ale przejdźmy dalej. Tym razem przedstawiam wam studio, które okazało się potwornie pazerne, liczące na naiwność graczy.

 

 

Oto przed wami Risen 3 Edycja Władcy Cienia. Cena? 400 zł Od dwóch poprzednich kolekcjonerek, tą wyróżnia fakt, że byłbym skory ją nawet kupić, gdyby nie jeden mały szczegół. Jeżeli wczytacie się w zawartość zestawu to na pewno zauważycie, że próbuje się graczom na siłę wcisnąć warte jakieś 70-100 zł dwie poprzednie części gry, które, logicznie myśląc, jako fan już mam. Najwyraźniej wydawca nie mając co zrobić z zalegającymi kopiami poprzednich części gry, wciska je na siłę entuzjastom, bo kto inny wydałby na nią 400 zł (byłoby 300 zł gdyby zabrać klucze do Risen i Risen 2 Złota Edycja). Oczywiście za kwotę 260 zł jest uboższa wersja, bez poprzednich części gry, ale pozbawiona również figurki, która stanowi, przynajmniej dla mnie, najważniejszy element kolekcjonerski. Jak dla mnie czyste zdzierstwo i porządny kop w dupę od wydawcy. Szkoda.

Podałem wam klika przykładów na to, że nie zawsze warto wydawać ciężko zarobione pieniądze na edycję kolekcjonerską lubianej przez nas gry, bo wydawca nie zawsze patrzy na nas jak na fanów, tylko jak na worki wypchane pieniędzmi, które trzeba jak najbardziej uszczuplić. Oczywiście istnieją też wyjątki i zdarzają się uczciwi wydawcy, którzy podchodzą do sprawy bardzo poważnie i dają fanom to, na co na prawdę zasługują. Ale to już temat na osobny post.