Przy zakupie Xboxa wiedzieliśmy od razu, że nie ruszymy się ze sklepu bez czujnika Kinect. Mieliśmy okazję pobawić się tą zabawką u znajomych i nie pamiętam kiedy tak świetnie się bawiłam (nie licząc oczywiście Guitar Hero <3). Kupując zestaw Xbox 360 + Kinect dostaliśmy 3 gry w zestawie na dobry początek, ale ja do koszyka dołożyłam jeszcze Nike + Kinect Training. Skusiła mnie chyba przede wszystkim sympatia do firmy Nike, jak i opis, który gwarantował bardzo personalne podejście do treningów.
Osobisty trener najlepszą motywacją
Odpalamy płytkę i spotykamy dwóch trenerów firmy Nike – Alexa Moldena i Marie Purvis, którzy zawodowo zajmują się trenowaniem chociażby zawodników NBA. Ja wybrałam Alexa – zdecydowanie lepiej przyswajam męski głos, bez względu na to czy to lektor w filmie czy głos w GPS.
Aktualnie jestem po pierwszym treningu i powiem Wam, że dawno nie byłam tak wyczerpana jak po tych 30 minutach z trenerem Nike. Kinect doskonale i bezlitośnie wskazuje wszystkie błędy, jakie popełnia się w trakcie wykonywania ćwiczeń, więc nie było łatwo sprostać jego oczekiwaniom. Program sprawdził mój poziom sprawności i wysportowania. Wyniki nie są oszałamiające, ale biorąc pod uwagę to, że nie ćwiczę regularnie, myślę, że nie jest tak źle 🙂 Gdy zostajemy określeni, program prosi o wybranie dni ćwiczeniowych i przedstawia plan na najbliższe tygodnie, w zależności od tego, czy wybraliśmy opcję zwalczania nadmiernego tłuszczyku czy wyrzeźbienie sylwetki.
Nike + na plus!
Jak na razie Nike + Kinect Training daje radę – ćwiczenia są zróżnicowane, trener dobrze motywuje (nie są to suche komendy, ale adekwatne do tego, co akurat się dzieje z Twoim ciałem). Czytając na forach opinie na jego temat, nie znalazłam złego słowa. Zobaczymy, jak to będzie w moim przypadku. Pora popracować na sylwetką – wakacje jeszcze trwają, więc jeszcze nic straconego! Gdybyście chcieli przetestować, co ten produkt potrafi, możecie go kupić TU.