300 – początek imperium (2014) (i chyba koniec za razem)

Na niektóre filmy czekamy, obok innych przechodzimy obojętnie. Na kontynuację filmu o dzielnych Spartanach czekałam od momentu zobaczenia pierwszego trailera. Oczekiwania wobec „300 – początek imperium” były spore. Po pierwszej, według mnie znakomitej części, spodziewałam się, że kolejna rzuci mnie na kolana, zarówno pod względem fabuły, jak i efektów specjalnych. Co dostałam? Krew, pot i łzy… ze śmiechu.

14.04.24.300-imperium

Od pierwszych minut trudno nam się jest zorientować, czy film jest sequelem, czy prequelem historii o królu Leonidasie i jego wojownikach. W pierwszych scenach widzimy, jak młody, grecki wojownik umieszcza strzałę w sercu perskiego króla, wywołując tym samym lawinę zdarzeń, których on sam nie będzie w stanie pojąć. Film obejmuje zdarzenia na kilka lat przed heroiczną walką 300 pod Termopilami, aż do bitwy u wybrzeży Salaminy. Pojawia się więc wątek Kserksesa, który w magiczny sposób z chłopca przemienia się w boga-tyrana, widzimy próbę zjednoczenia całej Grecji i dumę Sparty. Tylko czy nie jest tego za dużo?

Widzimy bitwy, widzimy krew – jest soczyście, co jest jednym z niewielu plusów tego filmu. Widzimy też pięknych, umięśnionych mężczyzn z nagimi klatami biegającymi między strzałami wroga. Cała stylistyka wydaje się być spójna, nieodbiegająca wiele od produkcji z 2006 roku. Mamy bohatera, Temistoklesa, który zgrzewa cały lud do walki. Mamy też czarny charakter (Kserkses), który w pewnym momencie odchodzi na daleki plan, by ustąpić miejsca postaci o wiele bardziej mrocznej i nieprzewidywalnej  – Artemizji, dla której zdecydowałam się obejrzeć tą produkcją do końca. To najlepiej zbudowana postać; dobrze osadzona w tamtych realiach mroczna uroda Evy Green i jej gra aktorska ratują ten film.

14.04.24.300-imperium3

Największą zbrodnią, jaką popełniono, to kiepska fabuła. Film jest po prostu nudny. Nudny do tego stopnia, że najciekawszą sceną filmu, była scena seksu… Nie znamy bohaterów, nie czujemy z nimi emocjonalnej więzi, jak to było w przypadku poprzedniej części. Widzimy tylko mięso armatnie, którym przerzucają się wzajemnie Grecy i Persowie. Nawet tego przerzucania jest według mnie za mało, bo w filmie przeważają sceny przygotowań do walki, banalnych dialogów niż samej rzezi.

Spodziewałam się emocji. Czekałam na epickie starcia, krew i pot. W zamian dostałam film, który pragnął zarobić na sukcesie poprzednika zanudzając przy tym widza na śmierć.